„Erografie” – Karol Gromek

Przyjemność i ból oraz ich manifestacje są właśnie tym, co pozwala współuczestniczyć w świecie wraz z innymi żywymi istotami, ponieważ niezależnie od tego, czy jesteś dwunastoletnim chłopcem, osą, krową mleczną czy dorodnym zamiokulkasem, chcesz dla siebie dobrze i nie chcesz dla siebie źle, przy czym to dobro i zło nie ma — jak na razie — nic wspólnego z etyką; jest chceniem.

Zbyt rzadko filozofia przyglądała się palcom muskającym rozpalone ciało i ontologicznej kondycji podmiotu decydującego się na podążanie za swoim seksualnym chceniem. A co jeśli pomyślimy świat jako miejsce realizacji materialnego przylegania do siebie ciał, ocierania się ich i prób wzajemnego przywłaszczania? Świat jako przestrzeń przede wszystkim zmysłową, namacalną — gładką, śliską, chropowatą, lepką, twardą — przestrzeń, która podrażnia moją skórę i z tego podrażnienia rodzi się myśl. Świat, w którym rozkoszują się molekuły, którymi przez ułamek czasu jesteśmy.
 
Karol Gromek wędruje po obrzeżach ludzkiej seksualności. Znajduje tam brazylijskie travesti, dobrowolnych kastratów, irańskie transciała, czeczeńskich przeżywców i innych bohaterów, którzy postanowili przeżyć swoje życie. Inaczej niż zwykle odnajdujemy tutaj świat, który rządzi się prawami seksualności i seksu — nie tożsamości. Rozgorączkowane ciała, które gotowe są zrobić wszystko, by zrealizować swoje pragnienie.
 
Erografie to pisanie erotyką albo zapis erotyczności, albo erotyczne pismo będące utrwaleniem striptizu faktów. Erografie to podróże krótkie i dłuższe w celu odkrycia tej wspólnoty, której odmawia się istnienia, wspólnoty pożądania drugiego ciała. Podróże bardziej ontologiczne niż etyczne: oto staje się coś. Jak owo coś się dzieje i dlaczego w ogóle zaistniało?
 
 
Karol Gromek dociera do granic ludzkiej seksualności, a następnie niepokornie je przekracza. Wbrew temu, co powszechnie uważamy za słuszne, i na przekór wszelkiej poprawności. Z tezami tej książki częstokroć przyjdzie nam się nie zgodzić — podczas lektury większość z nas niejednokrotnie się oburzy, a być może będzie nawet głośno protestować. Pewnych spraw nie chcemy bowiem przyjąć i wolimy po prostu o nich nie myśleć, wolimy odwracać wzrok, nie patrzeć.
 
12 różnorodnych stylistycznie tekstów, w czterech częściach. 234 strony, niebieski papier barwiony w masie, tłoczenie czarną folią, tłoczenie na sucho. Zdjęcie wklejane ręcznie: figurka magiczna, okres rzymski, Paryż, Luwr.
Są książki, które czytamy.
 
Są też takie, o których nie sposób zapomnieć. Oto jedna z nich.

„Tragedia egzystencji” – David Benatar

Czy nasze życie ma sens, czy go nie ma? Czy nieunikniona śmierć jest czymś złym? Czy nieśmiertelność byłaby lepsza? A może lepiej byłoby – biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności – przyśpieszyć śmierć i popełnić samobójstwo? Wiele osób zadaje sobie te pytania – a niektórzy są przez nie wręcz nękani. Co zaskakujące, filozofowie analityczni powiedzieli stosunkowo niewiele na temat sensu życia. Kiedy zajmowali się „wielkimi pytaniami”, mieli tendencję – niczym pisarze popularni – do udzielania pocieszających, optymistycznych odpowiedzi. „The Human Predicament” zachęca czytelnika do jasnego i nieskrępowanego spojrzenia na ludzką kondycję.

David Benatar w swojej książce prezentuje konkretny i nieoderwany od rzeczywistości pesymizm w odniesieniu do centralnych zagadnień ludzkiej egzystencji. Twierdzi, że choć nasze życie może mieć jakiś sens, to i tak ostatecznie jesteśmy mało istotnymi bytami, które dodatkowo są tym faktem przerażone. Uważa ponadto, że jakość ludzkiego życia – choć dla niektórych mniej zła niż dla innych – nawet w najlepszych przypadkach pozostawia wiele do życzenia. Co gorsza, śmierć na ogół wcale nie jest rozwiązaniem – w rzeczywistości raczej zaostrza niż łagodzi kosmiczny bezsens naszej egzystencji. Choć może uwolnić nas od cierpienia, wiąże się z kolejnym kosztem – anihilacją. Niesie to za sobą wielowątkowe implikacje, które rzutują na to, w jaki sposób powinniśmy podchodzić do wielu spraw, w tym do nieśmiertelności i samobójstwa. Przyczynia się także do naszego wyobrażenia głębszego sensu ludzkiego życia. Wreszcie, to przemyślane, prowokacyjne i dogłębnie szczere podejście do wielkich życiowych pytań zainteresuje każdego, kto zastanawia się, dlaczego tu jesteśmy i jak powinniśmy żyć

„Eurowhiteness” – Hans Kundnani

Odmienne spojrzenie na UE jako projekt o charakterze rasowym.

Unia Europejska jest często postrzegana jako kosmopolityczna wspólnota, która odrzuca przemoc nacjonalizmu. Jednak idea Europy ma długą i problematyczną historię. W czasach średniowiecznych utożsamiano ją z chrześcijaństwem, w epoce nowoczesnej zaczęto ją łączyć z „białością”.

„Eurowhiteness” demaskuje UE jako narzędzie imperialnej amnezji. Narracje na temat integracji europejskiej podkreślają lekcje wyniesione z wojny i Holocaustu, ale pomijają historię kolonialną. Celem UE jest nie tylko pokój, ale i władza – a idee obywatelskie Europy wypierane są przez wartości etniczne i kulturowe.

Od czasu kryzysu uchodźczego z 2015 roku białość stała się jeszcze ważniejszym elementem europejskiej tożsamości. To niepokojący zwrot w długim projekcie cywilizacyjnym Europy. Najwyższy czas, by stawić czoła związkom pomiędzy ideami Europy a ideami rasy.

„Female Aggression” – Helen Gavin, Theresa Porter

Czytając gazety lub oglądając telewizję, widzimy świat pełen przemocy. Agencje prasowe podają informacje o konfliktach, wojnach, czystkach etnicznych i torturach. Każdego tygodnia słyszymy o kolejnym młodym człowieku zadźganym na ulicy jednego z wielkich miast lub o sportowcach albo celebrytach oskarżanych o napaści na tle seksualnym. Dla większości z tych historii wspólne jest to, iż dotyczą one mężczyzn i męskiej agresji. Mamy więc do czynienia z niewypowiedzianym, powszechnym przekonaniem, że przemoc ma twarz mężczyzny lub że w mężczyznach tkwi jej źródło. Spróbujmy jednak wyobrazić sobie te same informacje, ale w takich sposób, aby sprawcami agresji były kobiety…

Temat kobiecej agresji zasłużył na własne miejsce w literaturze naukowej. Z różnych powodów zachowania kobiet – włączając w to kobiecą agresję – zwykle ujmowane są w kontekście bezpośrednich porównań do zachowań mężczyzn. Historycznie rzecz ujmując, agresywne zachowania kobiet były opisywane wyłącznie w porównaniu do agresywnych zachowań mężczyzn (kobiety po prostu opisywano jako mniej agresywne od mężczyzn). Umieszczenie kobiecej agresji jedynie w kontekście zachowań mężczyzn skutkowało wyprowadzeniem wniosku, że agresja jest typowa dla mężczyzn i rzadko spotykana u kobiet. Doprowadziło to również do uproszczenia problemu kobiecej agresji i doświadczeń jej ofiar. My natomiast postrzegamy problem agresji kobiet jako istotny problem społeczny oraz temat wart odrębnego potraktowania, a nie jedynie zdawkowego przypisu do agresji męskiej