Szewska pasja, czyli polityczna prawica chce cofnąć czas

Konserwatyści zwracają więcej uwagi niż progresywiści na piętrzące się problemy chłopców i mężczyzn. Ich program okazuje się jednak równie nieżyciowy. Zamiast pomagać mężczyznom przystosować się do nowego świata, konserwatyści mamią ich obietnicami tego, co minęło. Na krótką chwilę przynosi to ulgę emocjonalną. Ale my nie potrzebujemy środków przeciwbólowych, lecz skutecznego lekarstwa.

1 listopada 2021 roku na krajowej konferencji konserwatystów przemówienie wygłosił senator Josh Hawley. Słuchacze oczekiwali, że po raz kolejny zaprezentuje im swój sztandarowy program, odwołujący się do nacjonalizmu gospodarczego, patriotyzmu, potencjału wolnego rynku i tak dalej. Lecz Hawley ich zaskoczył. Skupił się wyłącznie na problemach mężczyzn, odnosząc się do niektórych spośród wyzwań opisywanych w tej książce, w tym dotyczących szkolnictwa, zatrudnienia i życia rodzinnego. Dla Hawleya problemy te nie są jednak produktami ubocznymi zmian społecznych i gospodarczych, lecz wynikiem celowych działań politycznych lewicy. Hawley nawiązał do „podejmowanych przez lewicę prób stworzenia świata bez mężczyzn” i oświadczył, że „atak na mężczyzn jest przygrywką do zmasowanego ataku lewicy na Amerykę” [1]. W dalszej części przemówienia stwierdził: „Lewicowcy uważają tradycyjną męskość za toksyczną. Chcą uznać tradycyjne męskie cnoty […] za zagrożenie dla społeczeństwa. […] Czy możemy się zatem dziwić, że po latach wmawiania im, że to oni są winni, że to ich męskość jest winna, coraz więcej mężczyzn ucieka do enklawy bezczynności, pornografii i gier komputerowych?”.

Senator Hawley dowodził, że chłopcy i mężczyźni przeżywają problemy, ponieważ lewica ich nienawidzi. Jest to bardzo przekonujące przesłanie polityczne, ponieważ jego pierwsza część jest prawdziwa, a druga może brzmieć wiarygodnie, biorąc pod uwagę skłonność wielu lewicowców do patologizowania męskości. Jego przemówienie spotkało się z dużym zainteresowaniem. Ale jeżeli chodzi o rozwiązania, okazało się, że nie ma on zbyt wiele do zaoferowania. Stać go było tylko na mało konkretną obietnicę przywrócenia miejsc pracy w przemyśle wytwórczym i propozycję ulg podatkowych dla małżeństw. Kilka tygodni później odniósł jednak mały polityczny triumf, przewodząc podjętym w ostatniej chwili wysiłkom, mającym na celu odrzucenie poprawki do Ustawy o obronie narodowej, która objęłaby poborem kobiety. „Zmuszanie naszych córek, matek, żon i sióstr do walki w naszych wojnach jest niewłaściwe” – grzmiał [2]. W domyśle: senator Hawley nie uważa za niewłaściwe zmuszanie do tego samego naszych synów, ojców, mężów i braci.

Konserwatyści zwracają więcej uwagi niż progresywiści na piętrzące się problemy chłopców i mężczyzn. Ich program okazuje się jednak równie nieżyciowy. Ich podejście ma trzy poważne minusy. Po pierwsze, wielu konserwatystów podsyca rozżalenie mężczyzn dla własnych korzyści politycznych, co tylko wzbudza kolejne fale gniewu i niezadowolenia. Po drugie, przeceniają oni wpływ różnic biologicznych na role związane z płcią (a to jest lustrzane odbicie progresywistycznej skłonności do ich całkowitego odrzucania). I po trzecie, rozwiązania problemów mężczyzn upatrują raczej w powrocie do przeszłości niż w przyszłości, w postaci przywrócenia tradycyjnych relacji ekonomicznych między mężczyznami żywicielami a kobietami opiekunkami. Zamiast pomagać mężczyznom przystosować się do nowego świata, konserwatyści mamią ich obietnicami tego, co minęło. Na krótką chwilę przynosi to ulgę emocjonalną. Ale my nie potrzebujemy środków przeciwbólowych, lecz skutecznego lekarstwa.

Polityka skarg i zażaleń

Donald Trump został prezydentem USA w 2016 roku z dwudziestoczteroprocentową przewagą wśród mężczyzn, co stanowi największą różnicę między płciami w półwiecznej historii sondaży exit poll [3]. Wśród białych mężczyzn, czyli jednej trzeciej elektoratu, jego przewaga wyniosła 30 punktów procentowych (62% do 32%) [4]. Kobiety głosowały raczej na Demokratów, lecz mniej więcej w takiej samej proporcji, jak w poprzednich wyborach. „W tym roku dysproporcja między płciami wzrosła z tego samego powodu, dla którego Trump przejął Biały Dom”, donosił „Washington Post”. „Mężczyźni, zwłaszcza biali, poszli na prawo” [5]. W tym samym roku głosy mężczyzn doprowadziły do Brexitu – wystąpienia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej [6].

Istnieje wiele źródeł gniewu stanowiącego paliwo dla populizmu, by wspomnieć tylko o zmianach demograficznych, sekularyzacji, wolnym handlu, wstrząsach na rynku pracy i tak dalej. Ale liczą się także kwestie płci. Należy zauważyć, że nawet przegrywając wybory w 2020 roku, Trump zdobył większość głosów mężczyzn, uzyskując znacznie większe poparcie wśród czarnych i Latynosów. Jego stwierdzenie, że to „przerażający czas dla młodych mężczyzn w Ameryce”, spotkało się z szyderstwami progresywistów [7], lecz przypuszczalnie zapadło w pamięć wielu mężczyznom i przynajmniej niektórym rodzicom. Hasło wyborcze Trumpa „Make America Great Again” (Przywróćmy Ameryce wielkość) przenikała nostalgia. Znalazł się na nie duży popyt na rynku politycznym. Zdaniem większości jego wyborców warunki życia pogorszyły się od lat pięćdziesiątych XX wieku, przy czym kwestie związane z płcią odegrały tu niepoślednią rolę [8]. W odwołaniach do przeszłości kryją się tradycyjne koncepcje kobiecości i męskości. Jeden z najpopularniejszych napisów na koszulkach sprzedawanych na jego wiecach głosił: „Popieram Donalda Trumpa. Kocham wolność. Piję piwo. Pracuję w fabryce. Dbam o rodzinę. Jem mięso i mam broń. Nie podoba ci się? TO WYNOCHA” [9]. Jest to chyba najlepsza charakterystyka tożsamości członków Armii Trumpa, jaką można znaleźć, czysty wyraz tego, co Pankaj Mishra nazwał formą „reakcyjnego machismo” [10].

Opisywane zjawisko występuje jednak nie tylko w Stanach Zjednoczonych. Na całym świecie mężczyźni częściej niż kobiety sprzyjają zarówno ugrupowaniom prawicowym, jak i partiom protestu [11]. Na przykład w sondażu przeprowadzonym w 2015 roku w Szwecji jeden na czterech mężczyzn popierał skrajnie prawicowych Szwedzkich Demokratów, co stanowi dwukrotność poziomu poparcia dla tej partii wśród kobiet [12]. W Niemczech, zwłaszcza we wschodnich landach, mężczyźni masowo opowiadają się za prawą stroną sceny politycznej. W 2017 roku jedna trzecia mężczyzn z Saksonii głosowała na skrajnie prawicową Alternatywę dla Niemiec. „Kryzys męskości na wschodzie stał się pożywką dla skrajnej prawicy”, pointuje Petra Köpping, minister do spraw integracji w Saksonii [13]. W Korei Południowej młodzi mężczyźni również zdecydowanie skręcają w prawo, motywowani nastrojami antyfeministycznymi. W wyborach na burmistrza Seulu w kwietniu 2021 roku kandydat konserwatywny otrzymał 73% głosów mężczyzn w wieku 20–29 lat w porównaniu z 41% głosów kobiet z tej samej grupy wiekowej [14]. Przytłaczające poparcie młodych mężczyzn pomogło również zwyciężyć z niewielką przewagą konserwatywnemu kandydatowi na prezydenta Yoon Suk-yeolowi w marcu 2022 roku [15], który obiecał zlikwidować Ministerstwo Równości Płci i Rodziny. Premier Indii Narendra Modi przechwala się obwodem klatki piersiowej, wynoszącym 142 centymetry. W Pakistanie pojawił się samiec alfa Imran Khan („feminizm całkowicie zdeprecjonował rolę matki”), w Turcji – antyfeminista Recep Tayyip Erdoğan („kobiety nie są równe mężczyznom”), a na Filipinach zdeklarowany mizoginista Rodrigo Duterte („dopóki istnieje tak wiele pięknych kobiet, gwałty będą się zdarzać”) [16]. Żaden z tych polityków nie może się pochwalić dogłębnym zrozumieniem problemów bezrobotnych mężczyzn ani nie potrafi zaproponować żadnych efektywnych środków zaradczych. Po prostu wykorzystują je do celów politycznych. Jak napisał były doradca Trumpa Stephen Bannon, „Ci faceci, ci pozbawieni korzeni biali mężczyźni, dysponują potworną mocą” [17].

Niektórzy konserwatyści posuwają się nawet do stwierdzenia, jakoby wypowiedziano „wojnę mężczyznom” lub „wojnę chłopcom” [18]. Taki język uprawomocnia i pogłębia poczucie bycia ofiarą. Południowokoreańscy dwudziestolatkowie są obecnie dwukrotnie bardziej skłonni przyznać, że dyskryminacja mężczyzn jest poważniejszym zjawiskiem niż dyskryminacja kobiet [19]. W Stanach Zjednoczonych jedna trzecia mężczyzn ze wszystkich stron spektrum politycznego uznaje się za ofiary dyskryminacji, a wśród republikanów liczba ta wciąż rośnie [20]. A to przecież nieprawda. Owszem, problemy chłopców i mężczyzn są jak najbardziej realne, lecz są one wynikiem zmian strukturalnych w gospodarce, szeroko pojętej kulturze oraz ułomności naszego szkolnictwa, a nie jakiejkolwiek celowej dyskryminacji. Ale na politycznej prawicy, podobnie jak na lewicy, postawy wobec kwestii płci kształtują się w oderwaniu od faktów.

Celem konserwatystów jest nakłonienie zwolenników do przeciwstawienia się temu, co senator Hawley określił jako podejmowane przez lewicę próby „rozbicia Ameryki” poprzez „zamach na samą ideę płci”. Jednym z argumentów, którym uzasadnił swoje twierdzenie, było dopuszczenie kobiet transpłciowych do współzawodnictwa w kobiecym sporcie wyczynowym. Odwoływanie się do zagrożenia, jakim miałoby być przyznawanie coraz szerszych praw osobom transpłciowym, dołączyło do standardowego arsenału konserwatystów. Przedmiotem politycznej rozgrywki stała się nawet kwestia toalet. (Trzeba przyznać, że Donald Trump w 2016 roku bez wahania odpowiedział na dotyczące ich pytanie, mówiąc, że osoby transpłciowe powinny po prostu „korzystać z toalety, którą uważają za odpowiednią”) [21]. Chociaż liczba osób, których dotyczą wspomniane kontrowersje, jest niewielka – osoby transpłciowe stanowią zaledwie 0,6% populacji – można ich użyć jako oręża w obronie tradycyjnych poglądów na płeć biologiczną i kulturową [22].

Konserwatywni aktywiści wykorzystują osoby trans­płciowe jako pretekst do wprowadzenia do publicznej debaty tego, co uważają za radykalny przejaw ideologii genderowej, stawiającej sobie za cel całkowite wymazanie wszelkich biologicznie uwarunkowanych różnic płci. Lecz tak naprawdę wcale nie chodzi im o to, czy osoby transpłciowe mogą służyć w wojsku lub korzystać z wybranej przez siebie toalety. Chodzi im o samą ideę wyraźnie określonych, odrębnych kategorii męskości i kobiecości oraz ich cech zakorzenionych w biologii. Robią to jednak zbyt nachalnie. Przytłaczająca większość ludzi – co najmniej 99% – jest cispłciowa, czyli identyfikuje się jako mężczyzna lub kobieta zgodnie z płcią przypisaną przy urodzeniu. To, że niektórzy ludzie nie pasują do prostych binarnych kategorii, nie podważa sensowności ich istnienia. Osoby transpłciowe są raczej wyjątkami potwierdzającymi regułę, a zarówno reguła, jak i wyjątki od niej mają rację bytu.

Na szczęście osoby transpłciowe mogą liczyć na większą inkluzywność i ochronę. Mam tu na myśli zwłaszcza przełomową decyzję Sądu Najwyższego z czerwca 2021 roku o ochronie osób LGBT przed dyskryminacją w miejscu pracy na mocy Artykułu VII Ustawy o prawach obywatelskich. Powołany przez Trumpa sędzia Neil Gorsuch przygotował opinię większości, nie pozostawiając nawet cienia wątpliwości w tym względzie: „Pracodawca, który zwalnia pracownika lub pracownicę wyłącznie z powodu tego, że jest on/ona gejem/lesbijką lub osobą transpłciową, łamie prawo”[23]. Do amerykańskich paszportów dodano trzecią opcję dotyczącą płci („X”) [24]. Dwadzieścia jeden stanów i Dystrykt Kolumbii zrobiło to samo w przypadku praw jazdy [25]. Nie ma jednak wątpliwości, że wielu konserwatystów będzie nadal wykorzystywać kwestię praw osób transpłciowych jako broń w wojnie o płeć biologiczną i kulturową.

Rozczarowani mężczyźni, podążając za internetowymi algorytmami wyszukiwarek jak szczury za fletnikiem z Hameln, coraz głębiej zapuszczają się w przestrzeń zwaną manosferą – światem podrywaczy, inceli, a nawet męskich separatystów, zwanych MGTOW (Men Going Their Own Way, czyli Mężczyźni idący własną drogą). Jest to miejsce, w którym mężczyźni, którzy wybrali czerwoną pigułkę, spotykają się, aby współczuć sobie nawzajem, organizować się i ogólnie wyrażać nienawiść do feministek. Zaczerpnięte z filmu Matrix określenie „czerwona pigułka” oznacza podjęcie decyzji o postrzeganiu świata takim, jaki jest naprawdę. W tym przypadku chodzi o uświadomienie sobie, że nasze społeczeństwo wcale nie jest opresyjnym patriarchatem, lecz zostało zdominowane przez feministki próbujące zniewolić i wykorzystać mężczyzn. W bardziej racjonalnych strefach manosfery toczą się debaty na temat realnych problemów, z jakimi borykają się chłopcy i mężczyźni, takich jak dyscyplina w szkole, nadrozpoznawalność ADHD (zespołu nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi), niepokojąco wysokie wskaźniki samobójstw, obrażenia i zgony w miejscu pracy itp. Ale niewiele trzeba, by rozczarowany młody człowiek kliknął w następny klip, a potem w następny. W książce Men Who Hate Women (Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet) feministyczna aktywistka Laura Bates opisuje losy „zagubionych chłopców, wpadających przez szczeliny naszych społecznych stereotypów prosto w objęcia grup, które ich werbują, indoktrynują i podsycają w nich lęk przed zagrożeniami dla ich męskości oraz źródeł utrzymania” [26]. Tak oto uzasadnione rozgoryczenie lub zwykły niepokój przeradzają się w mizoginię. Mężczyźni zaczynają postrzegać kobiety jako zdobycz w kategoriach psychologicznych, którą należy zmanipulować w celu zapewnienia sobie seksu – gdyż właśnie tak zaczynają postrzegać uwodzenie. Część ekstremistycznych inceli [27] uznaje samą koncepcję nakłaniania kobiet do współżycia za niesprawiedliwą. Twierdzą, że mężczyźni mają prawo do seksu, a kobiety mają obowiązek im go dać. Mizoginia przenika z czatów do mediów społecznościowych, może nawet prowadzić do aktów przemocy.

Natomiast MGTOW nie chcą uwodzić kobiet ani nękać ich w sieci. Wolą trzymać się od nich z daleka. Jedną z najpoważniejszych obaw podsycanych w tej społeczności jest fałszywe oskarżenie o gwałt, a więc ich zdaniem lepiej nie dawać kobiecie żadnego pretekstu. Wśród MGTOW-ów istnieje hierarchia przywodząca na myśl kolejne poziomy w grach komputerowych. Gdy mężczyzna wybierze czerwoną pigułkę i podąży drogą MGTOW, powinien wykonać następujące kroki: odrzucić wszelkie stabilne związki (poziom 1); wyrzec się wszelkich relacji seksualnych, „zostając mnichem” (poziom 2); odłączyć się od gospodarki i zarabiać tylko tyle, by wystarczyło na własne utrzymanie (poziom 3); i wreszcie całkowicie odłączyć się od społeczeństwa lub „zostać duchem” (poziom 4). Wielu młodych mężczyzn na pewnym etapie życia próbuje niektórych spośród wyżej wymienionych opcji. Niekiedy stają się one nawet czymś w rodzaju rytuału inicjacyjnego. Niektórzy odnajdują w nim prawdziwe poczucie wspólnoty, którego brakuje im offline. Jednak przytłaczająca większość z tego wyrasta. Bardzo nieliczni odreagowują w realu swoje problemy w taki czy inny przerażający sposób. Pod tym wszystkim kryją się jednak głębokie pokłady onieśmielenia i dezorientacji, które z pewnością ktoś zechce wykorzystać. Nie twierdzę, że Hawley i inni populistyczni konserwatyści odpowiadają za wzrost popularności internetowej manosfery. Jeżeli już, to właśnie progresywiści ponoszą większą winę, gdyż albo całkowicie zaniedbują problemy mężczyzn, albo kładą je na karb toksycznej męskości. Lecz Hawleya łączy z tymi społecznościami reakcyjny światopogląd – przekonanie, że jedynym sposobem wsparcia mężczyzn jest przywrócenie tradycyjnych ról i relacji między płciami, tęsknota za dawnym światem, w którym mężczyźni i kobiety znali swoje miejsce. Rozwiązania aktualnych problemów nie znajdują się jednak w przeszłości.

Homary przeciwko równości

W 2016 roku, gdy wbrew niemal wszystkim politycznym prognozom Donald Trump wygrał wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych, z mroków akademickiego świata wyłonił się pewien kanadyjski psycholog. Zdaniem ekonomisty George’a Masona i podcastera Tylera Cowena stał się „najbardziej wpływowym spośród występujących publicznie intelektualistów w świecie zachodnim” [28]. Szanowany wśród naukowców za prace poświęcone cechom osobowości Jordan Peterson zyskał sławę, odmawiając używania preferowanych zaimków w odniesieniu do transpłciowej studentki w proteście przeciwko nowym kanadyjskim przepisom dotyczącym praw obywatelskich. Jego książka z 2018 roku, zatytułowana 12 życiowych zasad, oparta na wpisie w serwisie Quora, dzięki odczytom na całym świecie rozeszła się w ponad pięciu milionach egzemplarzy [29]. Dla każdego, kto poważnie pragnie zrozumieć to, co dzieje się z młodymi mężczyznami, apel Petersona stanowi ważny punkt odniesienia. Według samego Petersona stanowią oni 80% jego odbiorców. Mężczyźni lgną do niego, ponieważ w odróżnieniu od wielu innych nie szydzi z nich ani nie traktuje ich protekcjonalnie. Czują, że naprawdę chce ich wysłuchać. Peterson natrafił na gigantyczny rezerwuar niezaspokojonych potrzeb. Jego autentyczne współczucie dla trudnej sytuacji młodych mężczyzn odróżnia go zarówno od ludzi lewicy, gotowych ich potępiać, jak i ludzi prawicy, gotowych ich wykorzystać. Jest prawdziwym intelektualistą, zmagającym się z realnymi i ważnymi problemami.

Lecz śladem wielu konserwatystów przywiązuje zbyt dużą wagę do biologii. Podobnie jak wszyscy odnoszący sukcesy współcześni intelektualiści aktywni w sferze pu­blicznej, Peterson prowadzi internetowy sklep z gadżetami, w którym oferuje nie tylko książki, lecz także naklejki, skarpetki i ryciny w oprawach. Poczesne miejsce zajmują w nim homary. Chętni mogą nabyć koszulki i bluzy z kapturem, pokryte małymi, czerwonymi wizerunkami ulubionego skorupiaka Petersona, a także oczywiście ochronne maseczki zdobione małymi homarkami. Wśród fanów Petersona homar stał się symbolem lojalności plemiennej. Pewnie zastanawiacie się dlaczego. „Homary żyją w hierarchiach”, wyjaśnia. „Mają układ nerwowy dostosowany do hierarchii. A sprawne funkcjonowanie ich układu nerwowego, podobnie jak naszego, wymaga serotoniny. Układy nerwowe homara i człowieka są tak podobne do siebie, że leki przeciwdepresyjne działają na homary” [30]. Jednym z głównych założeń filozofii Petersona jest to, że hierarchie społeczne są częścią naturalnego porządku. Ssaki są zaprogramowane tak, by znać swoje miejsce.

Ale naukowe podstawy jego twierdzeń trudno uznać za solidne. Jak się na przykład okazuje, homary nie mają mózgu. Uważam więc, że lepiej uznać te skorupiaki za element jego gawędziarskiego stylu opowiadania. Peterson jest dla mnie najnowszym wcieleniem „mityczno-poetyckiego” nurtu w ruchu mężczyzn, który wykorzystuje alegorię (w tym przypadku społeczności homarów) do przywołania starszej, głębszej formy męskości. Żelazny Jan Roberta Blya, bestseller z 1990 roku, proponował podobną perspektywę, argumentując, że mężczyźni zostali nadmiernie udomowieni w „miękkich mężczyzn”, dlatego muszą na nowo odkryć w sobie „kudłatego mężczyznę” [31]. W książce z 1996 roku Transforming Men (Przemiana mężczyzn) brytyjski socjolog Geoff Dench porównuje przedstawicieli tej płci do żab przemierzających lasy w poszukiwaniu księżniczki [32]. Dench, Bly i Peterson sporo piszą o czarownicach, wielorybach, zamkach, wieżach i królach. Nie powinno nas to dziwić. Bly był poetą, a wcześniejsza książka Petersona, Mapy sensu, jest głębokim, pozytywnie recenzowanym, akademickim studium mitologii.

Gdyby chodziło tylko o homary, nadmierne eksponowanie aspektów biologicznych przez Petersona nie miałoby większego znaczenia. Niestety, wypacza to również jego poglądy na płeć kulturową. Wskazuje, że kobiety są bardziej ugodowe i sumienne niż mężczyźni, bardziej opiekuńcze i bardziej interesują się ludźmi. Mężczyźni natomiast są bardziej agresywni, zależy im na statusie, a dużą rolę w ich życiu odgrywa seks. To wszystko prawda. Prawdziwe pytanie polega jednak na tym, w jakim stopniu można odwoływać się do tych różnic, wyjaśniając nierówności płci we współczesnych społeczeństwach. Petersonowi wydaje się, że w dużym.

Progresywiści mylą się, zaprzeczając istnieniu jakichkolwiek biologicznych podstaw różnic płci, podczas gdy konserwatyści pokroju Petersona – a jest on dość reprezentatywną postacią w tym gronie – popełniają diametralnie odmienny błąd, wyjaśniając wszystkie obecne nierówności płci wpływem natury. Ich rozumowanie prowadzi bowiem do uzasadniania dysproporcji, które są zbyt wielkie, by można je było przypisać wyłącznie przyczynom naturalnym. Dobrym przykładem jest kwestia wyboru zawodu. W jednym z wywiadów Peterson stwierdził, że „mężczyźni i kobiety nie podzielą się na te same kategorie, jeżeli pozwolimy im je wybrać samodzielnie”. Jak dotąd nie można się do niczego przyczepić. Następnie jednak dodał, że proporcje „20 do 1” mężczyzn do kobiet w zawodach inżynierskich i odwrotne w pielęgniarstwie są „konsekwencją wolnego wyboru mężczyzn i kobiet. […] Są to nieusuwalne różnice” [33]. Kiedy konserwatyści Petersona stwierdzają, że tylko 15% inżynierek to kobiety, a tylko 9% pielęgniarzy to mężczyźni, dostrzegają jedynie odzwierciedlenie naturalnych różnic płci (a są to przecież znacznie wyższe proporcje niż 1 na 20). Powróćmy jednak na chwilę do badania Su i Roundsa wspomnianego w rozdziale 7. Autorzy ci wykazali, że gdyby wybór zawodu faktycznie odpowiadał zasadniczym preferencjom ankietowanych, byłoby co najmniej dwukrotnie więcej kobiet inżynierek i mężczyzn pielęgniarzy. Istnieje również niebezpieczeństwo, że różnice płci w zachowaniach opiekuńczych wykorzystuje się do uzasadnienia tradycyjnego podziału obowiązków w życiu rodzinnym. Peterson zaapelował nawet o „zaprzestanie wbijania do głowy dziewiętnastoletnim dziewczynom, jakoby ich głównym powołaniem była kariera zawodowa” [34].

Sprawy komplikują się jeszcze bardziej, gdy przejdziemy do konkretnych polityk społecznych. Konserwatywny naukowiec Charles Murray przedstawia dowody na różnice płci między mężczyznami i kobietami w książce Human Diversity (Różnorodność wśród ludzi). Jest to wnikliwe, przeważnie wyważone zestawienie. Problem pojawia się, gdy wykorzystuje on wybrane cechy do uzasadnienia pewnych seksistowskich polityk. Dobrym przykładem są przepisy prawa rodzinnego dotyczące opieki nad dziećmi. Murray argumentuje, że „niezależnie od tego, która płeć lepiej sobie radzi z wychowywaniem małych dzieci, istnieje wyraźny efekt faworyzujący kobiety i przytłaczający argument ewolucyjny przemawiający za tym, że przewaga kobiet jest zakorzeniona w biologii” [35]. Autor twierdzi dalej, że z tego powodu sądy powinny domyślnie przyznawać matkom prawo do opieki nad małymi dziećmi, zamiast – tak jak obecnie – rozważać „najlepszy interes” dziecka w każdym przypadku z osobna.

Jak pisze Murray, „W sytuacjach, w których sędziowie […] nie mają wyraźnych podstaw dowodowych, przemawiających za wyborem jednego rodzica zamiast drugiego, a w grę wchodzi dobro bezbronnej osoby trzeciej, pryncypialne liberalne stanowisko może uznać istotną wrodzoną różnicę pomiędzy mężczyznami i kobietami”. To błędna opinia. Jeżeli sędzia naprawdę nie ma „wyraźnych podstaw dowodowych” do stwierdzenia różnic w zdolności do sprawowania opieki przez któregokolwiek z rozchodzących się rodziców, przyznanie takiego prawa jednemu z nich wyłącznie ze względu na płeć byłoby arbitralne i niesprawiedliwe. Murray przytacza przykłady rzeczywistych przeciętnych różnic w niektórych aspektach zdolności opiekuńczych jako argumenty za włączeniem tej seksistowskiej idei do prawa rodzinnego. Ojcowie i bez tego mają trudności z wypełnianiem roli opiekunów, a zaakceptowanie propozycji Murraya tylko pogorszyłoby ich sytuację. Badacz wysuwa podobne argumenty w odniesieniu do poboru kobiet do wojska i niewątpliwie ucieszył się na wieść o tym, że senatorowi Hawleyowi udało się zablokować tę możliwość.

W gruncie rzeczy problem polega na tym, że konserwatyści usprawiedliwiają nierówności płci przesłankami biologicznymi, które nie są błędne, a jedynie zbyt słabe, by udźwignąć nakładany na nie ciężar. Oczywiście konserwatywne argumenty przemawiające za znaczeniem biologii w zachowaniu człowieka wydają się tym bardziej rozsądne, im bardziej negują je ich przeciwnicy. Trudno zauważyć, jak bardzo ktoś naciąga prawdę, gdy jego główni antagoniści całkowicie ją odrzucają. To jedno z najbardziej niefortunnych starć w wojnach kulturowych o płeć i biologię. Im gorliwiej lewica zaprzecza jakimkolwiek wrodzonym różnicom płciowym, tym silniej prawica odczuwa potrzebę podkreślania ich znaczenia i odwrotnie. Powoli zaczyna brakować miejsca dla bardziej zniuansowanego postrzegania rzeczywistości.

Powrót do przeszłości

Ostatnim, lecz najpoważniejszym błędem popełnia­nym przez konserwatystów jest przyjęcie założenia, ja­ko­by jedynym sposobem skutecznego wspierania chłopców i mężczyzn było przywrócenie tradycyjnych ról płci, co wiąże się z odebraniem kobietom niektórych zdobyczy w dziedzinie niezależności ekonomicznej. W ich wizji świata jako gry o sumie zerowej kobiety radzą sobie lepiej kosztem mężczyzn. Nie jest to wcale odosobniona opinia. Prawie dwóch na pięciu mężczyzn – zwolenników republikanów (38%) zgadza się ze stwierdzeniem, że „kobiety uzyskały wszystkie dotychczasowe zdobycze w społeczeństwie kosztem mężczyzn” [36].

W intrygującym badaniu przeprowadzonym przed wy­borami w 2016 roku Dan Cassino, profesor Uniwersytetu im. Fairleigha Dickinsona, dołączył nietypowe pytanie do ankiety na temat preferencji wyborczych: „Czy zarabia pan/i więcej, mniej, czy tyle samo, co małżonek/małżonka?” Połowie respondentów zadano je na początku, przed pytaniem o preferencje polityczne, a połowie po ich zadeklarowaniu. Miało ono skłonić mężczyzn do „zastanowienia się nad potencjalnymi zagrożeniami dla ich ról płciowych”, pisze Cassino [37]. Wyniki ujawniły uderzającą prawidłowość. Mężczyźni, którym zadano pytanie o zarobki małżonek na początku ankiety, znacznie częściej twierdzili, że zagłosowaliby na Donalda Trumpa niż na Hillary Clinton. Sondaż ten obejmował zaledwie około siedmiuset zarejestrowanych wyborców, jego wyniki wskazują jednak na to, że politycy mogą rozbudzić i wykorzystać do swoich celów niepokój mężczyzn związany z perspektywą utraty dotychczasowego statusu.

Wielu konserwatywnych intelektualistów przekonuje, że jeżeli mężczyźni stracą swoją tradycyjną rolę, odizolują się od społeczeństwa lub znajdą inne ujście dla negatywnych emocji, a zaobserwowana przez Bannona „potworna siła” ujawni się w zachowaniach antyspołecznych. Te obawy nie są niczym nowym. Konserwatyści od kilkudziesięciu lat wyrażają zaniepokojenie zagrożeniami, jakie ruch kobiecy niesie dla mężczyzn. W książce z 1992 roku Men and Marriage (Mężczyźni i małżeństwo; zaktualizowanej wersji książki z 1973 roku, zatytułowanej Sexual Suicide [Samobójstwo płci]) konserwatywny intelektualista George Gilder utrzymywał, że feminizm uczyni mężczyzn zbędnymi [38]. Gdy kobiety będą mogły pełnić funkcje „zarówno żywicielskie, jak i reprodukcyjne”, ostrzegał, bodźce do zawarcia małżeństwa z mężczyzną osłabną, wskutek czego ci ostatni zmienią się w „banitów” lub „wygnańców”. Młodsi czytelnicy zapewne nie znają prac Gildera, lecz wśród feministek w pewnym wieku jego nazwisko wywołuje silną reakcję. Gilder wywarł duży wpływ na politykę gospodarczą Ronalda Reagana i szczycił się tym, że został uznany za Męską Szowinistyczną Świnię Roku zarówno przez magazyn „Time”, jak i Krajową Organizację na rzecz Kobiet [39]. Wiele poglądów Gildera może nam się nie podobać. Kłopot w tym, że nie we wszystkim się mylił.

Podobnie jak większość antropologów, których opinie cytowałem w rozdziale 7 (w tym Margaret Mead, Melvin Konner, David Gilmore i Sherry Ortner), Gilder dostrzegał kruchość funkcji społecznych pełnionych przez mężczyzn. „W odróżnieniu od kobiety mężczyzna nie ma określonej roli ani programu wpisanego w swoje ciało”, pisał. „Rola mężczyzny w rodzinie jest zatem odwracalna, podczas gdy rola kobiety jest niepodważalna i nie kończy się wraz z odejściem mężczyzny. […] Mężczyzna bez kobiety odczuwa głębokie wewnętrzne poczucie bezużyteczności” [40]. Piszący w podobnym tonie Geoff Dench dostrzegł „fundamentalną słabość feministycznych analiz” w pomijaniu faktu, że „mężczyźni potrzebują statusu głównego żywiciela rodziny po to, by mieć zadowalający powód do pełnego zaangażowania się i pozostania zaangażowanym przez dłuższy czas w nużące sprawy życia rodzinnego” [41].

Konserwatyści mają rację, niepokojąc się zjawiskiem anomii i zobojętnienia wśród mężczyzn pozbawionych tradycyjnej roli. Mylą się jednak, upatrując rozwiązania w próbach cofnięcia czasu i ponownego uzależnienia kobiet, po to, by znów dostarczyć mężczyznom celu w życiu. Mimo całej tęsknoty za wyobrażoną przeszłością wyniki przeprowadzonego w 2012 roku przez Centrum Badawcze Pew sondażu na temat wartości społecznych ujawniły, że zdaniem mniej niż jednego na pięcioro Amerykanów (18%) „kobiety powinny powrócić do tradycyjnych ról w społeczeństwie” w porównaniu z 30% w 1987 roku. W tej kwestii, co niezwykłe, nie zaobserwowano większych różnic związanych z płcią, wiekiem, poglądami politycznymi ani rasą [42].

Konserwatyści utrzymują, że feminizm wywrócił naturalny porządek rzeczy i wszyscy – a zwłaszcza mężczyźni – płacimy za to cenę. Antidotum ma być przywrócenie tradycyjnych rodzin i ról płciowych. Zarówno diagnoza, jak i płynący z niej wniosek są błędne. Feminizm obalił patriarchat – specyficzny porządek społeczny, którego śmiertelną wadą była rażąca nierówność. Wynikające z tego problemy są jak najbardziej realne i należy je traktować poważnie. Mężczyźni potrzebują wsparcia. Możemy jednak im pomóc, nie utrudniając życia kobietom i nie próbując cofnąć czasu. W szczególności ojcostwo można wymyślić na nowo w bardziej egalitarnym świecie.

„Kluczem do odzyskania męskości nie są złudne nadzieje, że uda się upokorzyć agresywne kobiety i przywrócić dawną supremację mężczyzn”, napisał w 1958 roku Arthur Schlesinger Jr. w eseju zatytułowanym The crisis of American masculinity (Kryzys męskości w Ameryce). „Supremacja mężczyzn, podobnie jak supremacja białych, była przejawem neurozy niedojrzałego społeczeństwa. To, że kobiety uzyskały wolność, jest dobre zarówno dla nich, jak i dla mężczyzn. W każdym razie proces ten jest nieodwracalny; tego dżina już nigdy nie uda się z powrotem wepchnąć do butelki” [43].

Jeżeli te słowa były aktualne w 1958 roku, to oczywiście są tym bardziej aktualne teraz. Właśnie dlatego sugerowanie, że można odwrócić bieg wydarzeń, jest bezowocne. Zamiast wspierać chłopców i mężczyzn w trudnym zadaniu przystosowania się do nowego świata równości, konserwatyści zachęcają ich do buntu przeciwko awansowi społecznemu kobiet. Owszem, na krótką metę opór może poprawić im samopoczucie znacznie bardziej niż niełatwe zadanie adaptacji. Ale jest on też daremny i bezcelowy.

Odśrodkowa polityka płci

„Zmieniają się role społeczne zarówno mężczyzn, jak i kobiet. Na kobiety wywiera się presję […], by uwierzyły, że ich dawny status był wynikiem ucisku ze strony mężczyzn”, stwierdziła pewna wnikliwa obserwatorka kultury. „Jednocześnie mężczyzn […] oskarża się o bycie ciemiężcami – i to rozjuszonymi ciemiężcami. Cały proces zmian przebiega w atmosferze niesamowitego wzburzenia, wytwarzającego ogromną ilość wtórnej wrogości, która sama w sobie stanowi zagrożenie dla perspektywy osiągnięcia porozumienia”.

To słowa Margaret Mead z 1975 roku [44]. Wrogość pozostaje, pomimo niezwykłych sukcesów ruchu kobiecego. Nasi politycy muszą za to wziąć na siebie sporą część winy. Brak reakcji zarówno lewicy, jak i prawicy na rosnące problemy chłopców i mężczyzn wytworzył niebezpieczną próżnię w naszym życiu politycznym. Zgodnie z odśrodkową dynamiką wojny kulturowej, im bardziej prawica popada w jedną skrajność, tym bardziej lewica musi popadać w drugą, i odwrotnie. Lewica odrzuca biologię, a prawica zbyt mocno się do niej odwołuje. Lewica wszędzie dostrzega wojnę z dziewczętami i kobietami, podczas gdy prawica – wojnę wypowiedzianą chłopcom i mężczyznom. Lewica patologizuje męskość, prawica patologizuje feminizm.

Tymczasem z dala od linii frontu tej wojny realne problemy chłopców i mężczyzn pozostają w dużej mierze nierozwiązane. A stawka jest bardzo wysoka. Jak mówi Daniel Schwammenthal, dyrektor Instytutu Transatlantyckiego Amerykańskiego Komitetu Żydowskiego: „Zgodnie z żelazną zasadą obowiązującą w polityce, jeżeli w społeczeństwie istnieją realne problemy, a odpowiedzialne partie sobie z nimi nie radzą, korzystają na tym partie nieodpowiedzialne” [45].

Richard V. Reeves, Szewska pasja. Polityczna prawica chce cofnąć czas [w:] Chłopcy i mężczyźni. Dlaczego współcześni mężczyźni przeżywają trudności, dlaczego to ważne i co z tym zrobić?, przeł. Rafał Śmietana, TNSA, Kraków 2024.

[1] J. Hawley, Senator Hawley delivers national conservatism keynote on the left’s attack on men in America, 1 listopada 2021.
[2] D. Villarreal, Defense bill will not require women to sign up for draft after all, „Newsweek”, 6 grudnia 2021.
[3] D. Paquette, The unexpected voters behind the widest gender gap in recorded election history, „Washington Post”, 9 listopada 2016.
[4] Pew Research Center, For most Trump voters, „very warm” feelings for him endure: An examination of the 2016 electorate, based on validated voters, 9 sierpnia 2018.
[5] D. Paquette, dz. cyt.
[6] J. Green, R. Shorrocks, The gender backlash in the vote for Brexit, „Political Behavior”, 2021, nr 45.
[7] J. Diamond, Trump says it’s „A very scary time for young men in America”, CNN, 2 października 2018.
[8] PRRI, Better or worse since the 1950s? Trump and Clinton supporters at odds over the past and future of the country, 25 października 2016.
[9] E. Osnos, Wildland: The Making of America’s Fury, Farrar, Straus and Giroux, Nowy Jork 2021, s. 256.
[10] P. Mishra, The crisis in modern masculinity, „The Guardian”, 17 marca 2018.
[11] Men adrift: Badly educated men in rich countries have not adapted well to trade, technology or feminism, „The Economist”, 28 maja 2015.
[12] The anti-immigrant Sweden democrats fail to break through, „The Economist”, 13 września 2018.
[13] K. Bennhold, One legacy of Merkel? Angry east German men fueling the far right, „New York Times”, 5 listopada 2018.
[14] S.N. Park, Inside South Korea’s incel election, „UnHerd”, 16 lutego 2022.
[15] R. Rashid, „Devastated”: Gender equality hopes on hold as „Anti-feminist” voted South Korea’s president, „The Guardian”, 11 marca 2022.
[16] Pakistan’s Imran Khan says feminism has degraded the role of a mother, „India Today”, 18 czerwca 2018. Zob. też S. O’Grady, Erdoğan tells feminist summit that women aren’t equal to men, „Foreign Policy”, 24 listopada 2014 oraz F. Villamor, Duterte jokes about rape, again. Philippine women aren’t laughing, „New York Times”, 31 sierpnia 2018.
[17] E. West, How single men and women are making politics more extreme, „The Week”, 4 sierpnia 2017.
[18] Ch.H. Sommers, The War Against Boys: How Misguided Feminism Is Harming Our Young Men, Simon & Schuster, Nowy Jork 2001. Zob. też S. Venker, The War on Men, WND Books, Chicago 2016.
[19] R. Rashid, South Korean presidential hopefuls push anti-feminist agenda, „Nikkei Asia”, 24 listopada 2021.
[20] D. Cassino, Why more American men feel discriminated against, „Harvard Business Review”, 29 września 2016.
[21] A. Rafferty, Cruz attacks Trump for transgender bathroom comments, NBC News, 21 kwietnia 2016.
[22] J.M. Jones, LGBT identification rises to 5.6% in latest U.S. estimate, Gallup, 24 lutego 2021.
[23] Supreme Court of the United States, Bostock v. Clayton County, Georgia: Certiorari to the United States Court of Appeals for the Eleventh Circuit, No. 17–1618 – orzeczenie z dnia 15 czerwca 2020, s. 1.
[24] L. Jakes, M, F or X? American passports will soon have another option for gender, „New York Times”, 30 czerwca 2021.
[25] Movement Advancement Project, Equality maps: Identity document laws and policies, 3 marca 2022., www.lgbtmap.org.
[26] L. Bates, Men Who Hate Women, Simon & Schuster, Londyn 2021, s. 10.
[27] Mężczyzn, którzy uważają się za niezdolnych, wbrew swej woli, do nawiązania romantycznej lub seksualnej relacji z kobietą. Autor w tym miejscu, zapewne przez językową pomyłkę, określał wszystkich inceli jako ekstremistów, natomiast nie wszyscy są tak radykalni w swoich poglądach, jak to jest przedstawione dalej – przyp. red.
[28] D. Brooks, The Jordan Peterson moment, „New York Times”, 25 stycznia 2018.
[29] J.B. Peterson, 12 życiowych zasad. Antidotum na chaos, tłum. K. Zuber, Fijorr Publishing, Warszawa 2018. Zob. też Z. Beauchamp, Jordan Peterson, the obscure Canadian psychologist turned right-wing celebrity, explained, „Vox”, 21 maja 2018.
[30] Jordan Peterson explains his theory of lobster and men, YouTube, 31 stycznia 2018.
[31] R. Bly, Żelazny Jan. Rzecz o mężczyznach, tłum. J. Tittenbrun, Zysk i S-ka, Poznań 1993, s. 16.
[32] G. Dench, Transforming Men: Changing Patterns of Dependency and Dominance in Gender Relations, Routledge, New Brunswick 1996.
[33] Jordan Peterson Debate on the Gender Pay Gap, Campus Protests and Postmodernism, Channel 4 News, 16 stycznia 2018.
[34] H. Mance, Jordan Peterson: „One thing I’m not is naïve”, „Financial Times”, 1 czerwca 2018.
[35] Ch. Murray, Human Diversity: The Biology of Gender, Race, and Class, Twelve, Nowy Jork 2020, s. 302.
[36] J.M. Horowitz, R. Igielnik, A century after women gained the right to vote, majority of Americans see work to do on gender equality, Pew Research Center, 7 lipca 2020.
[37] D. Cassino, Even the thought of earning less than their wives changes how men behave, „Harvard Business Review”, 19 kwietnia 2016.
[38] G. Gilder, Men and Marriage, Pelican Publishing, Gretna 1992, s. 81.
[39] K. Hafner, The revolution is coming, eventually, „New York Times”, 19 października 2003.
[40] G. Gilder, Men and Marriage, dz. cyt., s. 13–15.
[41] G. Dench, dz. cyt., s. 16.
[42] W. Wang, K. Parker, P. Taylor, Breadwinner moms, Pew Research Center, 29 maja 2013. Zob. też Pew Research Center, The harried life of the working mother, 1 października 2009.
[43] A. Schlesinger Jr., The crisis of American masculinity, „Esquire Classic”, 1 listopada 1958.
[44] M. Mead, Some Personal Views, Walker, Nowy Jork 1979, s. 48.
[45] A.H. Ali, Prey: Immigration, Islam, and the Erosion of Women’s Rights, Harper, Nowy Jork 2021, s. 242–243.