Dla większości ludzi nie ulega kwestii, że chrześcijaństwo jest religią sławiącą płodność. Prawdą jest, że przemawia za tym oficjalne stanowisko Kościoła katolickiego, otwarcie sprzeciwiającego się aborcji, a nawet antykoncepcji. Nie należą też do rzadkości sytuacje, kiedy osoby poniekąd inteligentne i wykształcone w rozmowach na ten temat wyrażają zdziwienie na wieść, że wczesne chrześcijaństwo — z czasów Ewangelii, Nowego Testamentu i pierwszych wieków Kościoła — było w istocie przesiąknięte motywami antynatalistycznymi, czyli sprzeciwem wobec pomnażania gatunku ludzkiego.
Godne ubolewania jest, jak niewielu badaczy poświęciło czas na zgłębienie tego paradoksu i naświetlenie bezdyskusyjnie największego szalbierstwa w dziejach: zafałszowania nowiny Ewangelii, wyraźnie niechętnej prokreacji, i jej przekucia przez Kościół w propagandę na rzecz rodziny i płodności, całkowicie sprzeczną z naukami Chrystusa i pierwszych teologów chrześcijańskich, zaciekłych piewców czystości i w konsekwencji — niepłodzenia.
Kierkegaard, prócz filozofii parający się też teologią, był jednym z nielicznych myślicieli, którzy zbuntowali się przeciwko temu sprzeniewierzeniu. W 1854 roku [1] rozpocznie on krucjatę przeciwko oficjalnemu Kościołowi Danii i, w szerszym zakresie, przeciwko ówczesnemu chrześcijaństwu, jego zdaniem rażąco sprzecznemu z prawdziwą wiarą z początków religii. Jego najbardziej wyrafinowana broń: artykuły ogłoszone w dziesięciu numerach czasopisma „Chwila”. Na celownik swojego gniewu weźmie między innymi: zawodowy kler na usługach państwa i na jego pensji, konszachty Kościoła i monarchii, konformizm wiernych i powierzchowność ich wiary, zapomnienie ewangelicznej nowiny, a także małżeństwo i rodzinę — owe syreny płodnego ogniska domowego, którym ulegają nawet duchowni-urzędnicy.
Kierkegaard był w istocie przeświadczony, że chrześcijaństwa nie da się pogodzić z prokreacją. Dlatego zawarł on w swoich Dziennikach te wyzute z dwuznaczności sentencje: „To, że zdaniem Chrystusa chrześcijanin pozostaje w stanie bezżennym, widać chyba nawet wyraźniej nie wprost niż w jakichkolwiek bezpośrednich wypowiedziach [2]. Przedłużanie gatunku. Chrześcijaństwo chce to zablokować. […] Dać dziecku istnienie. Dziecko rodzi się w grzechu, skoro zostaje poczęte w występku przeciw Bogu, i to istnienie jest doliną płaczu. […] Nie, błąd nie polega na tym, że ksiądz nie jest żonaty — chrześcijanin nie powinien być żonaty [3]. Bóg […] chce, aby człowiek porzucił egoizm, którym jest dawanie życia [4]. [D]ziękuję Bogu[,] […] [ż]e żadna żyjąca istota nie zawdzięcza mi istnienia [5]. Oto jak wychowuje się dziecko w «świecie chrześcijańskim»: twoja matka i twój ojciec to dwie miłe Bogu osoby; a historia twojego przyjścia na świat, ich osiągnięcie — to jest Bogu miłe szczególnie. Podłe kłamstwo! W oczach Boga, z chrześcijańskiego punktu widzenia, osiągnięcie to jest zbrodnią i to zbrodnią haniebną, ponieważ to nie odpowiedzialni za nią cierpią [w jej wyniku], lecz niewinny [człowiek] wciągnięty w ów zbrodniczy proceder zwany istnieniem” [6].
Jakiś czas potem autor Die Philosophie der Erlösung [Filozofii zbawienia], Philipp Mainländer, również odnotuje opozycję chrześcijaństwa wobec przedłużania gatunku. „Nienaganna czystość była dla niego esencją chrześcijaństwa i kluczowym krokiem ku zbawieniu […] Mainländer stawia poprzeczkę aż na poziomie wstrzemięźliwości, gdyż — w świecie zawodnej antykoncepcji — tylko ona gwarantuje kres wszelkiego życia” [7]. Najwyraźniej mamy tu do czynienia z gigantycznym rozziewem między oficjalnym nauczaniem Kościołów (katolickiego, ortodoksyjnego czy protestanckiego), bez wyjątku przychylnych prokreacji, a oryginalną nowiną chrześcijaństwa.
Niniejsza zwięzła rozprawa będzie miała zatem za zadanie odsłonić tropy antynatalistyczne obecne w Nowym Testamencie, w szczególności w Ewangeliach, i u ojców Kościoła z pierwszych wieków naszej ery. Zacznę od nawiązania pokrótce do Starego Testamentu, gdzie również pojawia się krytyka prokreacji. Badanie tej strefy mroku, owej części wypartej z religii, której wyznawcy, nierzadko skorzy do płodzenia, stanowią — co logiczne — najliczniejszą grupę na świecie, taktowane będzie wypisami z Dzienników Kierkegaarda.
Théophile de Giraud, Wprowadzenie [w:] Zbawienna bezdzietność. Antynatalizm we wczesnym chrześcijaństwie, przeł. Patryk Gołębiowski, TNSA, Kraków 2023.
[1] Giraud ma na myśli początek ukazywania się tak zwanych pism ostatniego sporu z lat 1854–1855, skierowanych przeciwko Kościołowi oficjalnemu, których kulminacją było dziesięć pism-ulotek, słynnych „Chwil”, wydawanych własnym sumptem od 24 maja do 25 września 1855 roku. Ostatni pamflet odnaleziono w rękopisie i nie ukazał się on za życia autora. Należy jednak zaznaczyć, że krytyczne podejście do Kościoła oficjalnego przejawia się, choćby implicytnie, przy właściwej interpretacji w zasadzie większości dzieł Duńczyka, tak iż przywołany w tekście rok 1854 należy uznać jedynie za datę rozpoczęcia jego „ostatniej batalii”. Oficjalne chrześcijaństwo urzędowe, owo, jak je nazywał, „chrześcijaństwo «chrześcijańskiego świata», […] państwowo-[…], ludowo-kościelne” („Chwila”, nr 1 [w:] S. Kierkegaard, Okruchy filozoficzne. Chwila, przeł. K. Toeplitz, Wydawnictwo Marek Derewiecki, Kęty 2011, s. 162), które reprezentował m.in. właśnie Kościół duński, było Kierkegaardowi nienawistne jako synonim szalbierstwa, fałszerstwa oraz hochsztaplerstwa — „przypadek kryminalny” („Chwila”, nr 2 [w:] tamże, s. 185). W „Chwilach” jest wobec niego bezlitosny. „Jeśli jesteś przekonany — powiada — […] że kradzież, grabież, plądrowanie, kurewstwo, oszczerstwo, gnębienie itd. jest Bogu przeciwne — [wiedz, że] oficjalne chrześcijaństwo wraz z jego nabożeństwem jest dlań nieskończenie bardziej obrzydliwe. […] Moim obowiązkiem jest powiedzieć, co następuje: «Kim byś nie był, jakiego życia byś nie prowadził — dzięki temu, że zaniechasz […] uczestniczenia w publicznym nabożeństwie, w takiej postaci, w jakiej się ono teraz odbywa, posiadasz o jeden, i to bardzo ciężki, grzech mniej»” („Chwila”, nr 7 [w:] tamże, s. 264). „Oficjalne chrześcijaństwo jest jeszcze gorsze aniżeli twoje życie świeckie w ciągu tygodnia; ono jest hipokryzją, krwawą zbrodnią, morderstwem” („Chwila”, nr 2 [w:] tamże, s. 191). „Możesz rok po roku, w każdą niedzielę chodzić do trzech kościołów […] słuchać dowolnego z królewskich urzędników [księży] i nigdy nie usłyszeć słów Chrystusa” („Chwila”, nr 2 [w:] tamże, s. 188). „Albowiem, uwierz mi, nie ma niczego, co byłoby Bogu bardziej przeciwne — żadna herezja, żaden grzech, nic nie jest mu tak przeciwne, jak to, co oficjalne” („Chwila”, nr 4 [w:] tamże, s. 215). „Co do jednego zaklinam Cię […]: unikaj księży, stroń od nich, od tych bezecnych, których zawód polega na tym, aby przeszkodzić Ci w zwróceniu uwagi na to, co stanowi prawdziwe chrześcijaństwo, i którzy Ciebie — przez to, że otaczają Cię mgłą niezrozumiałego języka i omamem — przekształcają w to, co oni pojmują przez pojęcie prawdziwego chrześcijanina: w płacącego członka państwowego kościoła, ludowego kościoła i temu podobnego” („Chwila”, nr 10 [w:] tamże, s. 334) — przyp. red.
[2] XI1 A 253 (NB 30:72). Søren Kierkegaards Skrifter, online. Po tych słowach Kierkegaard odwołuje się w tym fragmencie do Mateusza Ewangelisty. „Kiedy [mianowicie] — powiada — Chrystus pokazuje, jak bardzo pragnie być kochany przez chrześcijanina, stawia się w opozycji [do ojca lub matki]: Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien” (skan strony rękopisu z tym fragmentem jest dostępny online). Mateusz pisze dalej: „I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien” (Mt 10, 37). Do zrozumienia rzeczonego fragmentu pomocny może okazać się fragment z siódmego numeru „Chwili”. „Szczerze mówiąc, nie pojmuję, jak komuś może przyjść na myśl chęć pogodzenia małżeństwa z byciem chrześcijaninem; nie mam na myśli kogoś, kto już jest żonaty i posiada rodzinę, i teraz, z tymi swoimi latami, miałby się stać chrześcijaninem; nie — myślę o kimś, kto jest stanu wolnego i mówi o sobie, że stał się chrześcijaninem, i o tym, jak taki człowiek mógłby wpaść na myśl o małżeństwie” („Chwila”, nr 7 [w:] S. Kierkegaard, Okruchy…, dz. cyt., s. 266–267).
[3] XI2 A 150 (NB 34:9). S. Kierkegaard, Dzienniki NB 31–NB 36. Pisma Sørena Kierkegaarda, t. 26, przeł. A. Szwed, Wydawnictwo Marek Derewiecki, Kęty 2021, s. 379–380.
[4] XI2 A 154 (NB 34:13). Tamże, s. 387.
[5] XI2 A 248 (NB 36:9). Tamże, s. 484.
[6] XI2 A 420 (P 572). Søren Kierkegaards Skrifter, online. Bliźniacze słowa Kierkegaarda odnajdujemy w siódmym numerze „Chwili”. „Co do tego, jakie jest pochodzenie dziecka, przy chrześcijańskim traktowaniu sprawy, rodzice nie mogą powiedzieć mu prawdy. Rodzice są wystarczająco egoistyczni, aby — i to pod mianem chrześcijaństwa! — wychowywać dziecko w przekonaniu, że nadzwyczajnym dla niego dobrodziejstwem z ich strony jest to, że się narodziło i że jest to Bogu szczególnie miłe, ten majstersztyk rodziców, dzięki któremu dziecko otrzymało życie. […] [P]o chrześcijańsku patrząc, jest zaś najwyższym stopniem egoizmu to, że dlatego, iż kobieta i mężczyzna nie mogli się oprzeć pożądaniu, inne stworzenie ma przez może 70 lat szlochać na tym padole łez i w tym więzieniu, i w dodatku może zostać potępione na wieki. […] [J]est nadzwyczajnym dobrodziejstwem, iż się narodziłeś, że świat, w którym żyjesz, jest wspaniały […]; [Bóg] wszystkich twoich pragnień może nie spełni, ale pomoże. Wszystko kłamstwo” („Chwila”, nr 7 [w:] S. Kierkegaard, Okruchy…, dz. cyt., s. 276–277) — przyp. red.
[7] F.C. Beiser, Weltschmerz. Pessimism in German Philosophy, 1860–1900, Oxford University Press, Oksford 2016, s. 221.